NIEZAPOMNIANE CHWILE
ROZDZIAŁ II
Jola wyszła z bloku i puściła psa ze smyczy , żeby sobie pobiegał . Ona tymczasem skierowała swe kroki do pobliskiej piekarni . gdy pchnęła drzwi i weszła do środka zobaczyła sporą kolejkę , a w niej swoją przyjaciółkę Dankę . Podeszła do niej .
- Cześć Danka .
- Cześć . Co wygnali Cię z samego rana , bo jak widzisz mnie tak , nawet pospać człowiekowi nie dadzą .
- I tu się z tobą zgodzę . Tylko mnie na siłę obudziła mama , a potem pies .
- Co?! Bobek . Przecież , to taki spokojny psiak .
- Przepraszam , ale jest kolejka , a ty się wepchałaś - rzekła starsza pani .
- Nie wepchałam się , tylko rozmawiam z koleżanką .
- Dobrze , dobrze , już ja znam te wasze numery .
- O co pani chodzi ? - spytała Danka . To moja koleżanka , ustąpiłam jej miejsca przed sobą .
- To niedorzeczne , nie dość że jest duży ruch jak na dzisiaj , obsługuje tylko jedna osoba , to jeszcze się pchają bez kolejki . Brak kultury i tyle - mówiła starsza pani podniesionym głosem .
- W moim wieku .....
- Dobra , Danka , idę na koniec kolejki , poczekam .
- Czekaj idę z tobą , niech to babsko nażre się tych bułek - powiedziała to na tyle głośno , że wszyscy szłyszeli , łącznie z ekspedientką . O to właśnie Dance chodziło .
- Co za maniery , ha , gburowata dziewucha - rzekła starsza pani .
- Danka zwariowałaś - rzekła Jola.
- A cicho .
Danka była zgrabnym rudzielcem , o zielonych jak szmaragdy oczach . Kochała piękno natury , uwielbiała kwiaty , lubiła czytać książki , pisać wiersze i słuchać muzyki .
- Przyjdę po Ciebie do szkoły .
- Dobra , kupimy tylko pieczywo i pogadamy .
Po kilkunastu minutach wyszły .
- Jak myślisz , czy Betka się zgodzi , czy będzie chciała jechać - rzekła Danka
- Na pewno .
- Tak , matka na pewno ją puści , ale pytanie czy ona sama będzie chciała jechać . Wiesz , o co chodzi .
- Wiem , nic się nie martw , jakoś to załatwimy . Co dwie głowy , to nie jedna .
- Prawda .
Jola zaczęła się rozglądać , Danka coś do niej mówiła , ale ona nie słuchała , rozglądała się coraz bardziej podenerwowana .
- Jolka , co z tobą , w ogóle mnie nie słuchasz , co się tak nerwowo kręcisz . Stało się coś .
- A stało się , Bobek gdzieś zniknął . Wzięłam go na pole , puściłam ze smyczy , żeby sobie pobiegał , a ja poszłam po bułki . Był tam koło tego trzepaka i teraz go nie ma . Boże , Marek mnie zabije , jak go nie znajdę .
- Jak to Marek , przecież to twój pies .
- Nie , Marka , ale każdy myśli że mój . Bobek lubi mnie najbardziej ze wszystkich domowników i dlatego tak to wygląda . Ja też go lubię , nawet bardziej niż lubię , ja kocham tego psiaka . Nie wiem , co bym zrobiła , gdyby się już nigdy nie odnalazł , chyba nie dałaby rady spojrzeć , nie tylko Markowi , ale i sobie w oczy . Bobek wnosi do domu tyle radości . Ten pies , choć nieznośny , jest po prostu kochany . Dzisiaj na przykład podarł mi kołdrę , jeśli mama to zobaczy , to Boże mniej mnie i Bobka w opiece , jeśli się znajdzie - zaczęła szlochać Jola .
- No , już spokojnie , znajdziemy go , pomogę ci szukać . Ty się tu denerwujesz , od zmysłów odchodzisz , a on tam pewnie cuda wyprawia .
- Myślisz ?- No pewnie , czy on ci już uciekł , albo wam .
- Mnie jeszcze nie , aż do dzisiaj , ale czy komuś z rodziny , to nie wiem .
- Jolka , gdzie on lubi chodzić .
- A , bo ja wiem .
- Jak to nie wiesz .
- No , wszędzie , gdzie mu się podoba , nie ma stałego miejsca .
- Dobra , mniejsza o to . Może polazł na koniec osiedla .
- A po co ? Co on miałby tam robić .
- A zdziwiłabyś się . Tam jest dużo miejsca do biegania . Dla psów to naprawdę frajda .
Na końcu osiedla , można było zobaczyć dużo zieleni , rosły tam mlecze , koniczyny . Kilka metrów dalej , widać było park , w którym bawiły się dzieci , będące pod opieką rodziców , dziadków . W parku był też plac zabaw .
- Danka , a jak on poszedł do parku .
- Ty , nie pomyślałam o tym , ale byłby numer .
- No , wlaśnie a tam są dzieci , a pies chodzi samopas .
- Dzieci w parku , nie jest dopiero po ósmej .
- Co , już po ósmej , jejku nie zdążę do budy .
- Spokojnie , nie zostawię Cię . To i tak już końcówka , za kilka dni koniec roku i wakacje . Nie martw się , nikt nie zwróci uwagi na naszą nieobecność .
- Może i tak , ale hola , hola , miałyśmy porozmawiać z Beatą .
- No , fakt . Dobra , zrobimy tak , teraz poszukamy psa , a potem zadzwonimy do Beaty . Masz komórkę .
- Mam .
- Dobra , idziemy do parku .
- Danka , powiedz , że go znajdziemy , proszę .
- Spokojnie Jola , tylko spokojnie . Zobaczysz będzie cały i zdrowy .
Dziewczyny szły do parku , a w międzyczasie wołały psa , aż tu nagle Danka spostrzegła ,że coś się rusza w krzakach .
- Ej , Jolka , czy to aby nie twój Bobek .
- Gdzie ?
- Tam , koło tego krzaka .
- No , rzeczywiście , to on .
- Słuchaj Danka , podejdziemy do niego , pomału , ty weźmiesz smycz , a ja go trochę rozbawię .
- A czemu tak ?
- Źle zrobiłam , że go puściłam ze smyczy , przed szkołą , bo będzie go ciężko złapać . No , ale trudno .
- Dobra , to do dzieła .
Dziewczyny podeszły bliżej , nagle ich oczom ukazał się niecodzienny widok . Bobek kładł się na trawie i się tarzał , jakby coś go gryzło .
- Jolka , co on robi .
- O , matko tylko nie to , w co on się wyciera . No nic chodźmy .
- Oj , ale śmierdzi .
- To , od psa , jejku Jolka on się tarzał w zdechłym ptaku .
- Nie tarzał się w nim , tylko się wycierał o niego , a zresztą , co za różnica , cuchnie jak cholera .
- To , co robimy ? spytała Danka .
- Tak jak mówiłam , bierz smycz .
- No tak , i cały ten smród przejdzie na mnie .
- Nie marudź , wykąpiesz się .
- Ha , ha , ale dowcipne .
Bobek nagle podniósł łeb i patrzył co się dzieje . Danka szybko wzięła smycz i zbliżyła się , by ją przypiąć psu do obroży . Jola zaczęła mówić do niego pieszczotliwie .
- Bobuś , mój kochany , fajnie było na polku , ale trzeba wracać do domu , bo ja muszę iść do szkoły .
- Przypięłam .
- Dobra , możemy iść do domu , dzięki Dana .
- Spoko .
Bobek czuł , że coś jego pani knuje, poczuł że ktoś go trzyma na smyczy , zaczął ruszać łbem . Nagle jak na pech przebiegł koło nich rudy kot . Bobek dojrzał go natychmiast i jak na prawdziwego psa przystało zaczął go gonić , pociągając za sobą Dankę , która trzymała smycz .Dziewczyna biegła co sił krzycząc :
- Jolka ratuj, ratunkuuu , na pomoc
- Trzymaj się , jestem tuż za tobą .
- Nie mogę , nie mam sił , nagle upadła a pies zaczął ją ciągnąć po ziemi .
- Ratunku , na pomoc
- Puść smycz !
- Nie mogę ......
- Bobek , stój , ty przeklęty psie .
Bobek , ani myślał .
- Stój , bo dostaniesz burę od pańci .
To podziałało , co jak co , ale Bobek strasznie się bał mamy Joli . Nikt nie wiedział dlaczego . Nigdy go nie uderzyła , ale zawsze jak coś przewinął nakrzyczała na niego i to nieraz bardzo . Jola podbiegła do przyjaciółki .
- Dania, nic ci nie jest .
- Nie wiem , wszystko mnie boli , piecze .
- Masz zdartą skórę z kolan i łokci .
Danka miałam na sobie krótkie dżinsy i niebieska koszulkę z krótkim rękawem .
- Bobek , ty szkaradny potworze . Poczekaj dostaniesz burę .
Pies zaskomlał .
- Zadzwonię do Marka , przyjdzie i zaniesie cię do domu .
- Nie , nie sama dojdę .
- Zwariowałaś , mowy nie ma , to pies Marka , należy ci się jakaś rekompensata . Chociaż to moja wina , mogłam Ci nie proponować , żebyś szukała ze mną tego potwora .
- Skąd mogłaś wiedzieć , że wywinie ci taki numer .
- No nie mogłam ,. dobra dzwonię do Marka .
- Daj spokój , poradzę sobie , nie rób ze mnie męczennicy .
- No , wiesz martwię się o ciebie , musisz przemyć te zdarcia wodą utleniona , albo najlepiej spirytusem , trzeba to zdezynfekować , żebyś nie dostała zakażenia .
- Dobra , chodź , byle szybko , przecież niedługo musimy iść do szkoły .
- Ty , chyba żartujesz , nie pójdziesz w takim stanie do budy , już i tak jesteśmy spóźnione , więc dzisiaj sobie darujmy .
- Spoko , kilka zadrapań , aj broda nie boli , Jola czy tam tez mam zdartą skórę .
- No , sorki ale tak .
- Jasny gwint , ten pies to ma siłę .
Nagle zadzwoniła komórka Joli .
- Halo .
- Jolka , gdzie ty jesteś , ile można kupować bułki .
- Mamo , stało się coś strasznego , daj mi Marka .
- Co się stało .
- Daj mi Marka.
- Marek , do ciebie , Jolka .
- Co jest siostra .
- Przyjdź szybko na pole , a dokładnie do parku .
- A po co .
- Szukałam Bobka , bo gdzieś się zawieruszył , Danka mi pomagała , wreszcie go znalazłyśmy .
- No i w czym problem .
- Gdy Danka zapięła mu smycz , pociągnął ja tak że upadła i włóczył za sobą . Ona nie dojdzie do domu z stąd , rozumiesz . Przyjdź i pomóż .
- O cholera , już lecę .
Kilkanaście minut później tata Joli i Marek byli już w parku .
- Gdzie one są ? - spytał Marek
- Tutaj , Jola pomachała .
- O mamma mia , Bobek coś ty narobił .
- Dania bardzo boli , co ? - spytał tata Joli .
- Trochę .
- To chodź , zaniosę cię do domu - zaproponował Marek .
- Nie , nie trzeba , wystarczy jak oprę się na ramieniu .
- Nic z tego . Nie bacząc na jej protesty wziął ją na ręce i zaniósł do domu .
Jola i tato oraz Bobek poszli do domu zjeść śniadanie .
- Co się stało , że musieliście wylecieć z domu jak na alarm ? - spytała mama Joli .
- A nic , kochanie .
- Jak to nic , Stefan mów , co się stało , ale szybko .
Jola zdała całą relację . W międzyczasie wrócił Marek .
- I co z Danusią .
- W porządku mamo , tylko kilka zadrapań .
- Do wesela się zagoi .
- Ty wredny ... o matko co tak śmierdzi ? spytała mama .
- To Bobek , wycierał się w zdechłego ptaka .
- No , nie ten pies jest chyba chory .
Tata i Marek zaczęli się ukradkiem śmiać z tego całego zajścia . Dostrzegła to pani Szczepańska .
-Co was tak śmieszy ?
- A nic nic - zawołali jednocześnie .
- Jak jesteście tacy mądrzy , to wykąpcie tego smroda.
- Jakiego smroda ?
- To powąchaj syneczku swojego pupilka.
- Ale cuchnie , Bobek czyś ty zdurniał.
- Hauu , hauu .
- Idźcie pierzcie tego jołopa , a ty Jolka siadaj i jedz śniadanie , ja tymczasem złożę twoje łóżko .
- Ależ nie trzeba mamo , sama to zrobię .
- Nie , nie kochanie , jedz bo się spóźnisz .
- Nie , nie idę dzisiaj do szkoły , już i tak jest późno . Zostaw to łóżko , sama złożę .
- Jolka , czy ty coś przede mną ukrywasz .
- Ależ nie , mamo nie .
- No to smacznego .
Jola jadła śniadanie ze ściśniętym gardłem , co będzie jak mama zobaczy poszewkę . Marek i tato myli psa , a mama jak powiedziała tak poszła pościelić łóżko córki . Nagle słychać krzyk .
- Nie , nie moja pościel , moja śliczna pościel .
Wszyscy zlecieli się jak na zawołanie do pokoju , by zobaczyć , o co znowu pani domu lamentuje .
- Co się stało Jadziu .
- Co? ty się pytasz co? A to się stało . Patrz co się stało z moją pościelą . Sama na niej wyszywałam te wzorki , te kwiatuszki .
- Ale kto to zrobił ?
- Spytaj swojej córki .
- To nie ja .
- Nie , a kto .
- On.
Wszyscy skierowali wzrok na psa .
- Żarty sobie stroisz , siostra .
- Nie żartuję .
- Też tak myślałam , ten pies nas kiedyś zruinuje , puści z torbami .
- Oj Jadziu , nic się nie stało , wyszyjesz nowe .
- Co ! Co! Jak możesz bronić to zwierzę , tego niszczyciela , to nie ty włożyłeś w to tyle pracy . Nie macie za grosz współczucia dla mnie .
- Oj , mamuśka przesadzasz , nie bądź dla niego taka surowa , to przecież tylko pies .
- Ja ci dam psa .
- I to prawdziwy , ojciec pogłaskał Bobka po głowie , przecież gonił kota .
Wszyscy oprócz mamy zaczęli się śmiać .
- Matko , ja zwariuję . Lepiej idźcie i zjedźcie śniadanie - zwróciła się do panów .
- Chodź synu , zjemy śniadanie i pójdziemy do pracy .
Ojciec i brat Joli mieli swój własny biznes , warsztat samochodowy . Uwielbiali to obaj . To było ich hobby . Połączyli więc przyjemne z pożytecznym i nieźle na tym wychodzili.
- Siostra , może byś nam zrobiła do śniadania kawy , śpieszy nam się .
- Wyobraź sobie , że mnie też .
- Coś podobnego , przecież nie idziesz dzisiaj do szkoły , sam słyszałem jak mówiłaś mamie .
- Nic Ci do tego .
- Jak to dobrze , że niedługo wyjeżdżasz , będzie spokój , a skoro o tym mowa , to gdzie droga siostrzyczka się wybiera na wakacje ?
- Na Mazury . A co cieszysz się , że jadę .
- No co ty siostra , nie wcale nie , ale przyznasz że będzie trochę spokoju .
- Ty parszywcu .
- Oj przystopuj , przystopuj , w końcu mówisz do starszego brata .
- Dobra idę do Danki , ale najlepiej zadzwonię pierw , co tam z nią . Już niedługo świadectwa w rękę i hen jak najdalej .
- Ode mnie , rzecz jasna - rzekła Marek .
- Tego nie powiedziałam .
- Jasne .
Jola wybrała numer telefonu domowego Danki . Odebrała jej mama .
- Słucham ?
- Dzień dobry , mówi Jola .
- Dzień dobry Jolu .
- Czy mogłabym wpaść do Danki , jeżeli to nie problem.
- Jaki problem , przychodź . Danka czuje się już lepiej , tylko zdarta skóra , nic poważnego .
- Dobrze , niedługo będę .
- To czekamy , do zobaczenia i pozdrów rodziców .
- Do zobaczenia .
- Macie pozdrowienia od pani Maryli .
- I co z Danką? - spytał Marek.
- W porządku , do wesela się zagoi .
- Zuch dziewczyna - rzekł tata .
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania